Pisałem już o tym, że Park Oliwski jest niesamowitą kopalnią pomysłów na sesje zdjęciowe. Dziś chciałbym pokazać, że równie dobrym może być sesja narzeczeńska w Parku Oruńskim.

Sesja narzeczeńska w Parku Oruńskim - największym z historycznych parków Gdańska

Jest też trzecim co do wielkości parkiem miejskim. Wyróżnia się urozmaiconą rzeźbą terenu, bowiem otaczają go Góra Łez, Gliniana Góra oraz Góra Pięciu Braci. W tak utworzonej dolinie płynie Potok Oruński, tworząc w parku kaskadę, by znaleźć ujście w Kanale Raduni na skraju parku. Na terenie parku znajdują się również dwa stawy połączone strumieniem.

To już w zupełności wystarczy do zrealizowania ciekawej sesji zdjęciowej. Gdyby jednak komuś było mało, do dyspozycji są pięknie odnowione alejki, żelazny mostek nad potokiem, drewniane pomosty wcinające się w dolny staw, amfiteatr i nowiutka mała architektura. Całości dopełnia duża ilość drzew z malowniczo zwieszającymi się nad taflą wody wierzbami płaczącymi.

A to wszystko dzięki zakrojonemu na dużą skalę programowi rewaloryzacji. To dzięki niemu park nabrał w ostatnim czasie nowego blasku.

Sesja narzeczeńska w Parku Oruńskim - Magiczny urok starych obiektywów

Sesje narzeczeńskie, podobnie jak plenery ślubne, dają mi w pracy troszkę więcej luzu. Nie trzeba się nigdzie śpieszyć, w razie potrzeby można powtórzyć ujęcie albo zakomponować kadr na kilka różnych sposobów.

Zupełnie inaczej niż przy reportażu podczas ślubu – tam cenię sobie szybki i celny autofocus oraz możliwość pracy przy słabym świetle. Dlatego w kościele i na sali weselnej używam wyłącznie obiektywów z najwyższej półki cenowej i jakościowej w systemie Nikona.

Jednak od pewnego czasu poszukiwałem czegoś, co da dobry jakościowo obrazek z takim charakterystycznym “cósiem” 😉 Takie właśnie “cóś” można znaleźć w starszych manualnych obiektywach. Praca z nimi to zupełnie inna filozofia. Ostrość ustawia się ręcznie, przeważnie nie ma zooma.

Nie są tak doskonałe pod światło jak nowoczesne konstrukcje, potrafią dawać nieprzewidywalne flary (rozbłyski), czy spadki kontrastu. Już samo to użyte świadomie może być piękne. Ale jest jeszcze coś – te obiektywy potrafią dawać piękne rozmycia w nieostrościach na planie przednim i w tle. I właśnie te pozorne “wady” stają się kolejnym środkiem artystycznego wyrazu w arsenale fotografa.

Sesja narzeczeńska w Parku Oruńskim, na którą umówiłem się z Agnieszką i Pawłem była doskonałym pretekstem do wykorzystania moich nowych, starych zabawek. Bo każdy fotograf to gadżeciaż. Mniejszy lub większy, ale gadżeciaż. Zabrałem na nią dwa obiektywy radzieckiej konstrukcji przeznaczone do aparatów Zenit – Heliosa 44-2 o ogniskowej 58mm i przysłonie f=2 oraz Jupiter 9 o parametrach 85mm/f=2. Do zestawu dołączył też Flektogon 65mm/f=2,8 Carl Zeiss dedykowany do średnioformatowych aparatów Pentacon.

Wyślij zapytanie