Sesja narzeczeńska Gdańsk – spacer nad Motławą
Zwykle, kiedy przychodzi zapytanie o sesję zdjęciową, staram się zebrać jak najwięcej informacji. Słysząc hasło “sesja narzeczeńska Gdańsk” w mojej głowie zaczynają pojawiać się już pierwsze skojarzenia i obrazy, staram się ją wymyślić w jakiś sposób. Najlepiej, jeśli oczekiwania przyszłej Pary Młodej są zbieżne z którymś z moich własnych pomysłów.
Wtedy znając już lokalizację i wiedząc, co chcemy razem osiągnąć, w głowie zaczynam wizualizować sobie kadry, tak aby mogła powstać z nich wizualna opowieść o uczuciach. Nie jest to sztywny scenariusz. Raczej przypomina nieformalny brief z dużym zapasem wolnej przestrzeni na improwizację.
Czasami jednak okazuje się, że plany muszą zostać zweryfikowane. I tak też było tym razem, bo w ostatniej chwili sesja narzeczeńska zamieniła się w sesję rodzinną 🙂 Dla nas dorosłych to żaden problem, w życiu wiele razy coś wyskakuje, idzie się do tego przyzwyczaić. Ale z perspektywy czteroletniej dziewczynki w trakcie rekonwalescencji jakieś tam sesje zdjęciowe to po prostu straszna nuda. W dodatku z jakimś obcym dziwnie wyglądającym człowiekiem — na wszelki wypadek lepiej być nieufnym 😉




Jak może wyglądać sesja narzeczeńska – Spacer zaułkami i uliczkami starego Gdańska
Każde z nas dostało do zaliczenia inny test, jak poradzi sobie w nowej sytuacji. Maria i Patryk — chcieli się oswoić z obiektywem, aby w dniu ślubu nie spinać się dodatkowo tym faktem. Cóż — otworzyć się i naturalnie pozować na pewno nie jest łatwo, jeśli wcześniej się tego nie robiło. A już na pewno, kiedy trzeba mieć oko na swoją pociechę. Ich córeczka — dla niej sytuacja była całkowicie abstrakcyjna — jakiś pan coś tam chce, mówi dziwne słowa, kręci się tam i z powrotem i co chwilę przykłada do oka jakiś duży przedmiot. Ja jako fotograf ślubny — miałem zapanować nad tymi dwoma światami i sprawić, aby wszyscy czuli się ważni i szczęśliwi. I zrobić jeszcze dobre zdjęcia.
Krok po kroku oswajaliśmy się ze sobą. Dzięki pokazywaniu na bieżąco efektów mojej bieganiny udało mi się stopniowo zyskać do pomocy małą asystentkę. Szło nam coraz lepiej i powoli zmierzaliśmy w kierunku Targu Rybnego, aby wyciągnąć naszego asa z rękawa — przejażdżkę na bajkowej karuzeli. Dzięki niej zyskaliśmy odrobinę czasu dla siebie, parę fajnych ujęć no i bezcenny uśmiech bombelka 😉




Zobacz inne sesje narzeczeńskie
Jeśli szukasz inspiracji na Waszą sesję zdjęciową, możesz obejrzeć inne wpisy z sesjami narzeczeńskimi. Możesz też zapytać jeśli czegoś nie wiesz – chętnie doradzę i podzielę się moim doświadczeniem 😉