Vardeveien, Molde, Norwegia
Norwegia to jeden z krajów, który od zawsze był na mojej liście miejsc do zobaczenia. Marzenie to udało się zrealizować w 2015 r. Dzięki gościnności znajomych, Ani i Roberta. Nie będę ukrywał. Jeśli tylko nadarzy się okazja, to z przyjemnością wybiorę się zobaczyć inne zakątki tego surowego kraju.
Bazą do zwiedzania okolicy było niewielkie miasteczko Molde, położne, jakże by inaczej, nad fiordem. Pierwsze silne emocje pojawiły się jeszcze przed wylądowaniem. Najpierw samolot przeleciał dość nisko nad ośnieżonymi szczytami. Potem, po zatoczeniu łuku zaczął schodzić coraz niżej nad taflę wody. Okazało się, że lotnisko docelowe to skrawek lądu przylegający do jednego z brzegów fiordu. Na początku i na końcu pasa startowego jest po prostu woda. To trochę tak, jak by lądować na lotniskowcu, tyle że będąc w dużym Boeingu.
Po przywitaniu się gospodarzami i zakwaterowaniu podjęliśmy decyzję, aby resztę dnia wykorzystać na zobaczenie czegoś choćby w najbliższej okolicy. Padło na niewielki szczyt Vardeveien. Z niego rozpościerać się miała przepiękna panorama na miasteczko, fiord i wznoszące się po jego przeciwnej stronie góry. Link do miejsca w mapach Google.
Ruszyliśmy pieszo łagodnie pnącą się pod górę, szutrową drogą. Podejście wyglądało niby łagodnie. jednak w krótkim czasie zweryfikowało nasze przygotowanie kondycyjne. Zwłaszcza z kilkunastoma kilogramami sprzętu fotograficznego na plecach. Trasa okazała się dość popularna wśród miejscowych, bo co i rusz byliśmy wyprzedzani przez dziarskich 50, 60 latków obojga płci. Taki tutejszy zwyczaj, żeby wolny czas po pracy wykorzystać na aktywność fizyczną.
Nie miałem żadnych oczekiwań co do pogody i warunków jakie zastanę na miejscu. Przyjąłem, że ciekawie będzie zobaczyć każde spośród oblicz, jakie zechce zaprezentować przed nami Norwegia. Widok po dotarciu na upragniony szczyt po prostu zwalał z nóg. Nisko ścielące się gęste chmury, a za chwilę przebłyski niemalże wiosennego słońca. Lekki deszcz, a po nim mała zadymka śnieżna. Pasmo ponad 200 szczytów jak okiem sięgnąć. Majaczące w oddali ujście fiordu na Atlantyk. No i ta perspektywa, tak egzotyczna dla moich oczu.
Jako bonus – panorama 180 stopni na fiord.